Forum RPG
D&D i Fading Suns, Sesje w realiach obydwu tych gier. Prowadzimy również sojusze w wielu grach.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Początki, Ched Nasad i Ariela Ne'ussa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum RPG Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ariel
Pomocnik



Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 1157
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Underdark

PostWysłany: Czw 20:47, 25 Sty 2007    Temat postu: Początki, Ched Nasad i Ariela Ne'ussa

Pająk I Czyli, budowa Ched Nasad


Pająk powoli wspinał się, po dopiero, co wypuszczonej nici pajęczyny.
Tuż obok stał młody mag o imieniu Ariel przyglądając się temu, i notując spostrzeżenia. Od czasu do czasu rzucał zaklęcia, które pomagały mu w tym żmudnym zajęciu. Pająk zatrzymał się, jakby czując jego wzrok, odwrócił się od niego plecami.
Cisza obserwacji, została nagle zakłócona przez ledwie słyszalne szuranie butów. Zanim młody mag się odwrócił domyślił się, że to, jego siostra – kapłanka. Zapewnie, niecierpliwi się na wyniki badań, pomyślał. I nic w tym dziwnego taka ona już była…
Za rogu wyłoniła się wysoka drowka, w pięknych, szatach, naturalnie, w pajęcze motywy. Ariela coraz, bardziej ta wiara irytowała, ale ponieważ chciał żyć nic o tym nie wspominał.
-Jak, twoje badania domowy magu? – Powiedziała, z pogardą. Między innymi przez dyskryminacje płci męskiej ta wiara tak mu zbrzydła.
-Dość dobrze Pierwsza Córko, rozumiem już naturę i możliwości pająka i jego pajęczyny. Są doprawdy niesamo…
-Dość, nie mam, zamiaru słychać jakiegoś niepotrzebnego monologu magu! Raport, ma być gotowy na jutro. Pamiętaj, jeśli, nas zawiedziesz znajdziemy sobie innego maga… - Powiedziała, a groźba zawisła między nimi. Arielowi nie zostało nic oprócz skłonienia, się, i to właśnie uczynił. Kapłanka odwróciła, się i odeszła, zostawiając, maga, samego z pająkiem i nienawiścią, do tej pajęczej Religi.
Nagle, Ariel, poczuł się obserwowany. Nie było to ostrzeżenie, żadnego z zmysłów, było to przeczucie wypracowane przez lata strachu o swoje plecy… Po paru, sekundach poczucie bycia obserwowanym zniknęło. Jednak, nadal, coś było nie tak. Pająk nagle upadł na podłogę i zaczął uciekać byle dalej od małej wnęki w ścianie jaskini… Ariel, po chwili namysłu przywołał do umysłu parę zaklęć ofensywnych i ruszył w kierunku, tej wnęki, wytężając, wszystkie, swoje, wyczulenie zmysły.
Zanim przeszedł połowę drogi wyczuł, że coś tam naprawdę się kryje… Kiedy, zaś niemal widział zarysy postaci, wyczuł aurę mocy wprost promieniującą z tamtej osoby.
- Zaklęcie nie będą, ci potrzebne – Odezwał, się, silny, męski glos w Drowim, z tamtej wnęki. Po chwili sam jego właściciel wysoki, fearie, w złotej zbroi, wyszedł z niej. Corellon Larethian, uświadomił, sobie nagle Ariel, a wszystkie zaklęcia odpłyna mu z końca języka. Jak, mógłby zranić boga?
-Witaj Arielu Ne’ussa… Przyglądałem się tobie i postanowiłem, w końcu odwiedzić… - Powiedział Bóg
-Wiesz, że cię nie wyznaje Corellonie… A drowy raczej cię nie kochają. – Powiedział to z należnym szacunkiem ale nie, z czcią.
-Tak, młody Arielu wiem, że WIĘKSZOŚĆ drowów, za mną nie przepada… Ale, ja mam co do ciebie pewne plany, mogę pomóc ci w stworzeniu teorii pająka stróża jeśli pomożesz mi w przyszłości….
-Dobrze… Ale nie jestem pewny – Tu zmierzył corellona, wzrokiem – Czy, mogę ci zaufać – Zabrzmiało, to dziwnie w ustach drowa „Zaufać” – Dobrze, zgadzam się…
-Dobrze, więc słuchaj… – Przez, wiele, godzin, pokazywał, i omawiał, teorie i praktykę, stworzenia pająka stróża, po czym zniknął.
Ariel, w końcu, znużony i przeładowany informacjami wrócił, do jednej z małych, jaskiń w których, urządzono, tymczasowe schronienie dla wielu drowów. Część potężniejszych, drowów podzieliła się na grupy, które, później przemianowano na domy, szlacheckie domy. Nikt, go nie zatrzymywał, doszedł spokojnie do pokoju i zapadł w zadumę, otaczając, się wpierw paroma zaklęciami ochronnymi.
Ranem, obudziło go, nagłe brzęczenie, sygnał, że do komnaty wszedł, ktoś nie pożądany. Ariel, ocknął, się z słowami, zaklęcia obronnego na końcu języka.
Kiedy rozejrzał, się dookoła, zauważył, że do jego, pokoju, weszła, nie jedna, lecz parę osób. Dwie kapłanki i paru mężczyzn, póki, co nie atakowali.
-Magu, matka opiekunka chce usłyszeć wszystko przed zgromadzeniem, pajęczyny…
-Dobrze, już idę, mam, nadzieje, że matka opiekunka, wybaczy, mi to, że odpowiednio się ubiorę – To mówiąc, rzucił zaklęcie, które natychmiast ubrało, go w najlepsze piwafwi.
Po przejściu paru, korytarzy, Ariel, doszedł, do zdobionej, jaskini, mieszkania, matki opiekunki, jego domu.
-Magu, co udało ci się odkryć w czasie studiów? – Mówiąc to matka opiekunka, gestem wygoniła wszystkich, z jaskini. Gdy, Ariel przyjrzał się jej piwafwi, zauważył coś, dziwnego…
-Bardzo wiele, interesujących rzeczy matko opiekunko, jeśli pozwolisz…
-Tak magu, opowiec wszystko, ale bez zbędnych dodatków.
Mag, opowiedział wszystko co, dowiedział, się od Corellona i sam wywnioskował. Podczas swojego monologu, nadal przyglądał się piwafwi, matki. Zdawało mu się, że w wizerunkach, pająków odkrył wzór który, widział, tylko raz, na pewnej, złotej zbroi…
-A czy na pewno, wszystkiego, sam się dowiedziałeś? – Mówiąc to, lekko potarła miejsce, gdzie widział, ten znajomy wzór, tak jakby, chciała, wygładzić materiał.
Ariel, przyjrzał, się jej, po czym, wyjął, dzwonek, i przywołał do pamięci zaklęcie, ochrony, przed wieszczeniem natychmiast, po tym je rzucił. Zanim, wibracje, rozeszły się mag odezwał się.
-Zdobyłem, je za przysługę… od naszego zapewne, wspólnego przyjaciela.
-Zapewne, Arielu – Odezwał, się znajomy, silny głos. Zgodnie z jego przypuszczeniami zanim echo, odbiło głos ponownie, między nimi, zmaterializował, się Corellon. Kiedy, tylko Corellion się pojawił, kapłanka, przyklęknęła, na jedno kolano, i wyszeptała, modlitwę.
-Witaj, panie, czym zasłużyliśmy, sobie, na twoją, wizytę? – Zapytała, z głosem, przepełnionym, czcią.
-Ched Nasad, musi powstać, i zostać miastem Pajęczej Królowej… A, wy, musicie, nim rządzić. Jeśli, nam, się uda, będziemy, mogli nawrócić, na drogę światła, wielu, mrocznych elfów.
-A, więc, po to ofiarowałeś, mi tą wiedze, Corellonie? – Mówi z należą, mu czcią Ariel.
-Tak, a teraz, udajcie się na spotkanie, rady, pajęczyny. – Powiedział Corellon, po czym zniknął, w srebrno – złotym, rozbłysku energii.
Twarz kapłanki, spochmurniała, a niewyraźny, symbol, Corellona jeszcze bardziej, wtopił się w wzory pająków.
-Za, mną, magu – Powiedziała, władczym, głosem
-Oczywiście, Matko Opiekunko, już idę.
Po chwili, szybkiego, marszu, dotarli, do gigantycznej jaskini w kształcie „V”. Na, samym, środku, w prowizorycznym, budynku, z pajęczyny, czekała, rada, pajęczyny. Po, paru, oddechach, dotarli, do wrót, z skamieniałej, pajęczyny, które, natychmiast, się przed nimi otworzyły.
Wzory pajęczyn na ścianach, był naprawdę wspaniałe na dodatek niektóre pozłacane lub posrebrzane. W środku czekało na nich siedem, wyniosłych elfek każda z jednym mężczyzną u boku. Matka Opiekunka Domu Ne’ussa usiadła między nimi na drugim miejscu od szczytu.
-Wszyscy, wiemy, po co tutaj się zebraliśmy – zaczeła Assnithae, matka opiekunka pierwszej grupy – domu. – Pajęcza królowa dała nam kamienie i magie, ale to my musimy to połączyć i ukształtować… A więc każdy z domów dostanie trzy bloki świętego kamienia a każdy z pajęczej rady, dostanie jeden, dodatkowy… Macie, jeden, tydzień, na wykonanie projektu pająka, stróża, wtedy rada, znów się zbierze, i wynagrodzimy, najlepszy posąg.
-Czy, mi się, wydaje, czy to miało, inaczej wyglądać, matko? – Zapytał dyskretnymi, gestami, matkę, opiekunkę Ariel.
-Drowia, ostrożność, Arielu, nie chcą, zdradzać, swoich tajemnic – Odpowiedziała, równie dyskretnie, Matka Opiekunka.
-Droga, Assnithae, skoro, wszystko, ustalone, to po co tu, nadal bezczynnie, sterczymy? – Odezwała, się matka opiekunka piątego domu, Qulassa.
-Masz racje Qulassao, zbierajmy, się stąd… - Zabrała głos Bessie, Matka, Opiekunka ósmego domu.
Assnithae kiwnęła, głową, na znak, zgody a jej domowy mag przeszedł, i rozdał, po cztery, zawiniątka każdej matce opiekunce. Nelaaessa, bo tak, właśnie na imie miała opiekunka domu Ne’ussa, zwarzyła zawiniątka w dłoni, wydawały się niesamowicie lekkie…
Po dopełnieniu paru formalności, Opiekunki i ich magowie zaczęli powoli się rozchodzić w sposób, magiczny, lub jak najbardziej zwyczajny – używając, nóg…
Ariel wstał, wyskandował krótkie zaklęcie, które otworzyło srebrno – czarny portal. Gestem zaprosił, matkę opiekunkę do środka. Matka, opiekunka, ochoczo, choć, zgodnością wkroczyła w przejście. Po, chwili, szamotania, się , w jeszcze, nie najlepiej, dostrojonym przejściu znaleźli się w komnatach Nelaaessay.
-Matko opiekunko, zaczynamy? – Zapytał zniecierpliwionym tonem Ariel. Był wyraźnie podekscytowany.
-Tak, Arielu, już czas… - Zanim skończyła mówić sięgnęła, po zawiniątko. Powoli, odwinęła, je i pokazała magowi, zawartość. Była, to bryła czarnego materiału emanująca, surową, magiczną energią. – Zakładam, że potrafisz przekazać mi, wszystkie potrzebne informacje, telepatycznie? Będzie prościej i i nikt nie będzie mógł, podsłuchać.
Ariel kiwnął głową, wyciągnął parę komponętów i rozpoczął dość trudną inwokacje. Po paru minutach w głowie Matki opiekunki, rozległ się zadowolony głos.
-Zaklęcie się, powiodło mamy już telepatyczny kontakt Matko Opiekunko. – Zaczoł, telepatyczną, wiadomość Ariel – Już, przekazuje ci wszystko co potrzebujesz do swojej części, Matko Opiekunko… – Przez parę godzin, Ariel przekazywał wzory Nelaaessaże a ona zaklinała blok na odpowiedni sposób. Aż, dwukrotnie musiał, rzucać zaklęcie Telepatyczne… Miało ono dość krótki czas działania.
Na miejscu bloku znajdował się teraz, przepiękny pająk, o doskonałych, proporcjach nadszedł, czas na połączenie sił…
Zaklęcia wręcz, zalewały kamiennego pająka, a tymczasem, na innym planie egzystencji…
Cień, osnuwał, gigantyczne, kamienne, bloki… Niektóre powoli, jakby, z własnej woli, się formowały… Nagle rozległ się odgłos, przypominający uderzające o siebie kawałki skały… Między bryłami, poruszał się konstrukt ukształtowany najprawdopodobniej z podobnego materiału. Jego, masywne pajęcze ciałko cały czas pokrywały, coraz to nowe runki a „powietrze” dookoła, niego, skwierczało od energii.
Ariel osunął się na podłogę przed, niemal skończonym pająkiem stróżem. Czas, dany , im, na skończenie projektu niemal, się skończył a oni, już kończyli właściwą wersje. Cały, tydzień, tylko, z małymi, przerwami, rzucał, pomniejsze, zaklęcia, na posążek. To był niesamowity sprawdzian, dla jego siły, zarówno fizycznej jak i magicznej który dość, dobrze przeszedł. Matka opiekunka wyglądała, normalnie choć wyraz, jej twarzy, mówił, o dużym zmęczeniu.
-Matko, opiekunko – Zaczął zdyszanym, głosem, Ariel – Czy wszystko idzie dobrze?
-Jak najbardziej, Arielu – Odpowiedziała, swoim zwyczajnym, tonem – A, czas już na finał! – To, mówiąc, podeszłą do ściany, i wykonała parę, dziwnych gestów. Ściana, rozpłynęła się w powietrzu ukazując komnatę pełną zwojów i ksiąg. Nelaaessa, nie zważając, na zaskoczonego Ariela, weszła, do środka, wyjęła pięć zwojów i księgę, po czym wykonała parę gestów i ściana pojawiła się powrotem.
Podeszłą do Ariela i położyła mu przed nosem, dwa zwoje i księgę z zakładką. Sama rozwinęła pierwszy z pozostawionych, sobie zwojów i zaczęła, rzucać czar na rzeźbę pajączka. Ariel, wziął się w garść i rozwinął pierwszy z zwoi. Kiedy zobaczył, jego, zawartość, wybałuszył, oczy. Albowiem zwój, zawierał zaklęcie pozwalające na przywoływanie, dokładnej, swojej kopi raz na kwadrans. Jednak mimo zaskoczenia, potęgą zwoju rozpoczął inkantacje. O dziwo, skończył przed matką opiekunką.
Nawet, kiedy, kończył drugie zaklęcie Nelaaessa, nadal, kontynuowała, swój, zawiły czar. Dopiero, kiedy sięgał po księgę, zaklęcie dobiegało końca. Efekt, nie był widoczny, dla oczu, maga, lecz był on pewny, że zaklęcie miało kluczowy wpływ, na pająka stróża.
Ogromny, konstrukt, przeszedł, dreszcz rozkoszy. Czuł, moc, jaka zmagazynowały, w nim drowy. Czuł, jak, zaczyna, żyć, mimo, ze nie stracił, nic z swojej natury. Całe, jego, ciało, pokryte było, już runkami, które, teraz, powoli wtapiały, się w niego, powodując, następne rozkoszne uczucia. Kiedy, proces, dobiegał, końca, gigantyczny, czarny pająk, poczuł, że drowy, dały, mu moc, przemieszczania się pomiędzy planami, i zwiększyły, wytrzymałość, nici. Pająk, był, zadowolony, niedługo, uprzędzie, pierwszą, swoją sieć… W imię Lorth, stworzy miasto, po czym zapoluje… Ale, już nie tam… Zapoluje, u boku, Lorth, na dusze słabych…

Har'oloth har'oloth

Parę miesięcy, puźniej, Ariel wraz z Matką Opiekunka, stali na balkonie jednej z pierwszych, posiadłości i obserwowali, swojego masywnego pajączka. Dzięki, ich wytrwałości i pomocy Corellona, za wybudowanie, pierwszego pająka, stali się pierwszym domem! Ne’ussa, żadził, Ched Nasad, bowiem tak nazwano to, ca ma mieścić się w tej jaskini – Miasto Połyskujących, Pajęczyn.
Pająk powoli wspinał się, po dopiero, co wypuszczonej nici pajęczyny…




Cały, czas pisze... Jak, widzicie, zapisuje, tu początki, kariery, Ariela Ne'ussa, który, jest najwarzniejszą, postacią w I i być, może innych sesjach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum RPG Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin